wtorek, 1 października 2013

Jak to już jesień?  Chwila minęła, zanim znowu odnalazłam się w szkole.
Zaczęło robić się ochydnie zimno, a ja myślę o tym, jak narzekałam na nowojorskie upały.
Czasem chciałabym tam wrócić.  Pochodzic po piątej alei, brodwayu, czy stanac na kawę przy time square. Przykro mi, ze zawodze nadzieję nauczycieli, i nie mam zamiaru ratowac polskiej gospodarki swoją pracą w kraju. Mam dość tych smierdzacych autobusów,  rozwalajacych się kamienic i ludzi, którzy patrzą tylko na własną szarą dupe. 
Fajnie jest czuć się częścią czegoś większego.  Ale to plany, i póki co, tylko plany.
Teraz zajęta jestem szkołą,  i moim prywatnym szczęściem,  które nieprzerwanie trwa już od pół roku <3

niedziela, 1 września 2013

Weszła m do domu, i nastepny raz wyjde chyba po maturze...
Koniec z wiecznie spakowanymi walizkami i plecakiem, trzeba bedzie przestawić na szkolną torbe.
Ten weekend byl perfekcyjnym zakończeniem najlepszych wakacji :) piatek w zabrzu, wczoraj urodziny Szymka na skate parku, i kolejne tabuny nowych ludzi.
Czy te wakacje mogły być lepsze?  Wątpię.  W końcu Nowy Jork, Wiedeń,  wspolne wyjścia,  i weekendy.  Przez 2 miesiące, byłam w tylu miejscach, ktore zawsze chcialam odwiedzić,  że czasem zastanawiam się,  jak to wszystko się stało.  Wyjazd do stanów zmienił moje podejście, i otworzył mi oczy na niektóre rzeczy. Czasem z przyzwyczajenia i przywiązania kontynuujemy coś,  co już dawno straciło sens. Czasem dajemy zamknąć się w jakiś 'normach' zatracajac siebie bo społeczeństwo wywiera presje, której trzeba umieć się postawic.  Zyskałam nową pewność siebie i dobrze mi z tym.
Dzięki wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że dzisiaj uśmiecham się,  na myśl o całym lecie.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla Szymona i Amy.
Wooooooo

piątek, 23 sierpnia 2013

Ostatnie cieple dni lata spedzam w Wiedniu. Jezdze na rowerze, mocze sobie nogi w Dunaju, pije dobra kawe, i jem Sushi. Dzisiaj cieplo, wiec dzien nad woda - w koncu moglam sobie poplywac.
Wczoraj wesole miasteczko na Praterze noca, i wielka hustawka z bratem :3
Tak barzdzo lubie tu przyjedzac. Zjemy kolacje, i jedziemy rowerami na wate cukrowa , albo do klubu. Wroce za pare dni, i zacznie sie kupowanie rzeczy do szkoly.. ugh.
Nastrajam sie pozytynie na caly rok.
Buziaki, zdjecia po powrocie <3

wtorek, 6 sierpnia 2013

Oh okej, wiem, ze obiecalam Wam jakies podsumowanie wakacji i reszte zdjec.
Ale tyle sie dzieje, wczoraj ledwo sie wypakowalam. Dzisia nareszcie przynajmniej jedna dluzsza chwila spedzona z moja rybka :3
Jutro wpadnie Doska, w czwartek w koncu Oliwka. Piatek klasowy, weekend razem, i w niedziele urodziny mamy. Na przyszly tydzien przyjmuje propozycje wyjazdow nad wode, w gory itp.
Bede tesknic za tym wielkim, glosnym miastem, ktore tetni zyciem bez chwili wytchnienia.
Szkoda, tylko, ze u nas ludzie nie sa tak otwarci i przyjazni. Jesli dobrze pojdzie, to za 2 lata California (!) To byly zdecydowanie jedne z najlepszych wakacji, i ciesze sie, ze mialam mozliwosc po raz kolejny poznac cos nowego.
Zdjecia pojawia sie kiedy juz uporam sie z nowa zabawka, i moze uda mi sie ustawic polskie znaki.
Buziaki

piątek, 2 sierpnia 2013

I przyszedl piatek :(
Jutro wieczorem bede juz w samolocie ( o ile nie bedzie opozniony przez burze ). A pojutrze Polska.
Zlecialo niesamowicie szybko. Ale wielkie podsumowanie napisze, kiedy bede juz w domu.
Wczoraj zoo w central parku - wszem I wobec oglaszam, ze jestem wielce zawiedziona brakiem lwow I zyraf ! Jesli chodzi o reszte, to robi wrazenie. Fajnie, ze tu zwierzeta maja duze przestronne wybiegi, baseny itp.
Pakowanie juz praktycznie skonczone, chociaz jestem juz tym lekko poirytowana. Za duzo rzeczy do ogarniecia.
Trzymajcie kciuki za to, zeby jutro lot byl na czas, I mam nadzieje, ze zaczniecie mnie odwiedzac od poniedzialku !

PS. przepraszam z brak polskich znakow, ale to wina angielskiego windowsa.
 najlepszy kubek :3

poniedziałek, 29 lipca 2013

Jak to się dzieje, że czas tak szybko leci.. szczególnie ten niesamowicie spędzony.
Koncert Imagine Dragons, był po prostu idealny. ulubione piosenki, efekty, ludzie, i wszystko wszystko. Z naszych miejsc bylo widać kawałki plaży i ocean :3 Padał deszcz, ale myślę, że było to jak dodatkowy efekt specjalny. Nawet nie wiecie, jaka szczęśliwa byłam stojąc w tamtym miejscu.
Dzisiaj pochodziliśmy z Alex i Chasem po Manhatanie. Za dużo kawy i cukru... stanowczo.
Oszalałam w sklepie z zabawkami na time square, bo serio - dział ze słodyczami z fabryki Williego Wonky ?!

Śpiewanie w drodze powrotnej, po raz kolejny sushi. Tyle szczęścia na raz
Został mi ostatni weekend w górach z Alex, a potem 5 dni w NY. Chyba na prawdę polubiłam to miasto. Dzisiaj spacerując ulicami, czułam się jakby to było moje miejsce. Chcę już zobaczyć te uśmiechnięte twarze znajomych, chce ze wszystkimi pogadać... ale, będę tęsknić za tym dziwnym krajem.


















piątek, 19 lipca 2013

Wczorajszy wieczór można zaliczyć do udanych. Fajnie jest iść na domówkę, i poznać ludzi w moim wieku. O dziwo, oni marzą o życiu w europie - więc może watro docenić to co mamy ?

Jestem tu już 3 tygodnie. Niby zostało już niewiele do mojego powrotu, ale przecież nigdy nie musieliśmy się rozstać na tak długo. Z jednej strony, tak bardzo ciesze się, że tu jestem, że mam możliwość zobaczenia tak wielu miejsc. Ale ta radość wiąże się z tak dużą tęsknotą, że zaczyna mi być na prawdę źle. Zaczynam planować sierpień.  
Chciałabym, żebyście byli tu ze mną.
 Pozdrowienia dla spontanicznych wczasowiczów z kołobrzegu


środa, 17 lipca 2013





I tak o to zleciała  pierwsza połowa wyjazdu. Cały tydzień spędziłam na chodzeniu po Manhatanie, muzeach, budynkach, i na zakupach :3
Miasto powala wielkością, architekturą i tętniącym w nim życiem. Strasznie podoba mi się to, że tu każdy ubiera się, i zachowuje w taki sposób, w jaki ma ochotę. Ludzie nie obracają się za siebie, widząc kogoś z tatuażem na pół twarzy, nie komentują i nie wyśmiewają. Jest tu cała masa turystów. Myślę, że nowojorczycy omijają główne ulice, albo wychodzą pod wieczór, kiedy znika już fala chińczyków.
Jest dobra, i tania kawa w starbucksie, ale za to jedzenie nie ma smaku. We wszystkim jest pełno cukru. Z drugiej strony, na dziale słodyczy i płatków śniadaniowych czuje się jak małe dziecko w sklepie z zabawkami. A propos dzieci, to mają tu takie wspaniałe możliwości, jest tyle do zrobienia. + kto by nie chciał, iść do 3 piętrowego sklepu z zabawkami na Time Square, który między piętrami ma użytkowy diabelski młyn ? :o
Ten weekend spędziłam nad Niagarą, i na rejsie po rzece św. Wawrzyńca - inaczej zwanej miejscem tysiąca  wysp. Ile bym dała, żeby mieć taką swoją wysepkę, gdzie woda jest przejrzysta.
To tyle jeśli chodzi o ten tydzień. Trzymajcie się <3

piątek, 5 lipca 2013

say hi to New York City


Tak wiec kilka dni po przylocie, wreszcie doszłam do siebie.
Wszystko tu jest przede wszystkim duże i amerykańskie, w dość klasycznym stylu. Żółte taxówki, murzyni z piłkami do kosza, duże samochody do porywania dzieci i wszystko w rozmiarze xxl.
Ludzie są sympatyczni praktycznie na każdym kroku, chociaż bywają wybuchowi.
Oczywiście, Polska 100 lat za murzynami, więc wszystko wydaje mi się ciekawe i nowe.
Manhatan miałam okazję widzieć przejazdem, kiedy jechaliśmy po dziadka. Choć trzeba przyznać, że już pierwsze wrażenie, jest niesamowite.
Jesteśmy teraz w domu dziadków w górach, w malowniczej miejscowości Forestburg. Przyjeżdżają tu w każdy weekend i święta, a chcą zamieszkać na stałe w przyszłym roku - więc zdążyłam w ostatniej chwili załapać się jeszcze na mieszkanie w NY.
Dzisiaj zakupy- czyli ucieszona Kola, a od poniedziałku Central Park, ocean, i inne :3

 co ja trawy nie skosze ?

sobota, 25 maja 2013

No tak, wszyscy wyjechali i zostałam sama. On w Tunezji, Ona w Londynie...
A co ze mną ? potem tak to się kończy, że głupie pomysły same się pojawiają i robimy z Piotrkiem cynamon challange :D
Na pogodę już wiem, że nie ma co liczyć. Pozostało zobaczyć ostatnie, nie widziane części Harrego Pottera i byczyć się cały dzień w łóżku. Czytać. Zastanawiać się.
I właśnie... przecież już niedługo to mnie nie będzie, i to nie przez tydzień.
Policzyłam weekendy. Miłość nie pomaga w życiu?
Ten ostatni rok, strasznie zleciał, tak wiele się zmieniło.
Aż boje się pomyśleć, jak to będzie za 8760 godzin.


niedziela, 12 maja 2013

Za nami mega udane ostatnie dni wolnego.
Jutro Kraków i wizyta w ambasadzie, a potem już z górki. Bilety, koniec szkoły, pakowanie, i za 2 msc najlepsze wakacje życia :3






środa, 8 maja 2013

Kiedyś ktoś zapytał mnie, czym jest dla mnie miłość.
Wiecie, tak na prawdę, to boje się, że nigdy się tego nie dowiem. I nie chodzi tu o to, że nie czuję tego teraz, lecz o to, że często miłość przychodzi niezauważalnie
Faktycznie, w ostatnim czasie, zrozumiałam, że ze wspaniałego stanu zauroczenia przechodzi się w coś bardziej stałego. Że to ten moment, kiedy cały świat mógł by zniknąć, byle była by przy tobie ta jedna jedyna osoba. Że to patrzeć na kogoś, i czuć się bezpiecznie, najlepiej na świecie, i błagać w myślach siłę wyższą (czy kogo tam kto woli ) żeby to się nigdy nie skończyło.
Kochać do bólu, to ciężka sprawa. Bo nawet jeśli zapewniasz samego siebie "hej, to się nigdy nie skończy, jest tak cudownie" ,to ludzie się zmieniają, świat się zmienia.Boisz się tego, że bez tej ukochanej osoby stanie sz się nikim, że Twój świat zniknie razem z nią. Przychodzą sytuacje, których nie jesteśmy wstanie przeskoczyć. Ale warto się starać do samego końca, walczyć o to najlepsze uczucie na świecie. Trzeba słuchać, i godzić się na kompromisy - bo druga osoba też ma potrzeby.
Pamiętajmy, że nie zawsze jest idealnie, są lepsze i gorsze chwile - ale to wszystko miłość.
To nie tylko słodkie uśmiechy i uściski. To wybaczanie, zrozumienie,wsparcie, powroty i odejścia. To poświęcenie dla kogoś.
I nieważne jak bardzo czasem się wściekasz, po raz kolejny myśląc o tym, że on czy ona nie odzywa się od rana, dostajesz wiadomość z tymi dwoma magicznymi słowami, i wszystko znika.
Nie szukajmy ideału, bo ich nie ma. Więc czasem warto docenić to, co daje nam los.
Może kiedyś na starość usiądę w fotelu i powiem "tak. to było to".
Jedno wiem na pewno. Kocham Cię tu i teraz.

niedziela, 5 maja 2013

Fajnie jest tak przesiedzieć dzień na parapecie, grzejąc się promieniach słońca.
Całe szczęście, że przyszły tydzień też jest wolny, bo można by sie załamać tym, że całą majówke lało, a pojutrze ma być 30 stopni....
I jednak, nie wszystkie dzieci w dzisiejszych czasach siedzą tylko na kompach - tak mój sąsiad na przykład, prawie codziennie zmierza w kierunku boiska na końcu ulicy z piłką do kosza, uporczywie odbijając ją na całej długości.
Dorośli też nie szczędzą sobie zajęć, bo przecież takie niedzielne popołudnie, to wspaniały czas na odkurzanie auta, wiercenie, walenie młotkiem i naprawianie.... ale okej, może nie powinnam tak narzekać, bo przynajmniej mam swój ogródek, swoje okno, i prawie całkowity spokój.
A do tego wszystkiego znowu jestem szczęśliwa.

To straszne, kochać tak, że to zaczyna boleć.

środa, 1 maja 2013

Jak pięknie, że w końcu tyle wolnego, w końcu po próbnych maturach i innych stresach <3 
Więc czeka mnie pare dni wolnego z Oliwką i moją zrzędą 
tylko gdzie to słońce ? 
w sumie, nie potrafię uwierzyć, jak szybko zleciał ten rok... dopiero była wiosna, i wszystko się zaczynało. 

udanego weekendu ! 

środa, 24 kwietnia 2013

Wszystko jakoś szybciej mija.
Próbne matury, stresy, leniwe popołudnia, dobre weekendy i spacery :3
Plany na majówkę raczej nikłe, więc przyjmuję propozycje


czwartek, 11 kwietnia 2013

jest dobrze człowieki! coraz lepiej !
wygrane przedstawienie na TKU, będziecie mogli już jutro podziwiać w MDKu - czyli Kola śpiewa...
całe szczęście, jest coraz cieplej
wczorajsza wizyta w schronisku zakończona sukcesem, a to znaczy, że Teddy ma nowy dom
próby, próby, śmiech, radość i strach


środa, 27 marca 2013

Okej, narzekajcie że nie odpisuje, że się rzadko odzywam że to i tamto. 
Przykro mi, ale nie zawsze mam na to czas, bo owszem ktoś dużo mi zabiera. 
A już najbardziej lubię narzekanie bo nie odzywam się od 10 min - oooo nieeee - serio, macie ochote się spotkać, pogadać- dzwońcie, przychodźcie - nie gryzę. 

A tak po za tym, to jest dobrze i źle na przemian. Wszystko co dzieje się na zewnątrz dołuje mnie do tego stopnia, że chciałam spakować się w godzinę i jechać do Wiednia, ale o ironio nawet tam nie ma pogody. 
Za to w środku jakoś mi cieplej. 
Ciesze się, że jest jak kiedyś, że często jest tu Oliwia, że możemy przesiedzieć cały weekend gadając, jedząc.
 Ciesze się z mojego (?) prywatnego masażysty i marudy. Z tego wszystkiego, co znowu mam. 

i przepraszam że znowu nie znajdziecie tu czegoś bardziej konstruktywnego, odmóżdżają mnie teletubisie i hannah montana