poniedziałek, 29 lipca 2013

Jak to się dzieje, że czas tak szybko leci.. szczególnie ten niesamowicie spędzony.
Koncert Imagine Dragons, był po prostu idealny. ulubione piosenki, efekty, ludzie, i wszystko wszystko. Z naszych miejsc bylo widać kawałki plaży i ocean :3 Padał deszcz, ale myślę, że było to jak dodatkowy efekt specjalny. Nawet nie wiecie, jaka szczęśliwa byłam stojąc w tamtym miejscu.
Dzisiaj pochodziliśmy z Alex i Chasem po Manhatanie. Za dużo kawy i cukru... stanowczo.
Oszalałam w sklepie z zabawkami na time square, bo serio - dział ze słodyczami z fabryki Williego Wonky ?!

Śpiewanie w drodze powrotnej, po raz kolejny sushi. Tyle szczęścia na raz
Został mi ostatni weekend w górach z Alex, a potem 5 dni w NY. Chyba na prawdę polubiłam to miasto. Dzisiaj spacerując ulicami, czułam się jakby to było moje miejsce. Chcę już zobaczyć te uśmiechnięte twarze znajomych, chce ze wszystkimi pogadać... ale, będę tęsknić za tym dziwnym krajem.


















piątek, 19 lipca 2013

Wczorajszy wieczór można zaliczyć do udanych. Fajnie jest iść na domówkę, i poznać ludzi w moim wieku. O dziwo, oni marzą o życiu w europie - więc może watro docenić to co mamy ?

Jestem tu już 3 tygodnie. Niby zostało już niewiele do mojego powrotu, ale przecież nigdy nie musieliśmy się rozstać na tak długo. Z jednej strony, tak bardzo ciesze się, że tu jestem, że mam możliwość zobaczenia tak wielu miejsc. Ale ta radość wiąże się z tak dużą tęsknotą, że zaczyna mi być na prawdę źle. Zaczynam planować sierpień.  
Chciałabym, żebyście byli tu ze mną.
 Pozdrowienia dla spontanicznych wczasowiczów z kołobrzegu


środa, 17 lipca 2013





I tak o to zleciała  pierwsza połowa wyjazdu. Cały tydzień spędziłam na chodzeniu po Manhatanie, muzeach, budynkach, i na zakupach :3
Miasto powala wielkością, architekturą i tętniącym w nim życiem. Strasznie podoba mi się to, że tu każdy ubiera się, i zachowuje w taki sposób, w jaki ma ochotę. Ludzie nie obracają się za siebie, widząc kogoś z tatuażem na pół twarzy, nie komentują i nie wyśmiewają. Jest tu cała masa turystów. Myślę, że nowojorczycy omijają główne ulice, albo wychodzą pod wieczór, kiedy znika już fala chińczyków.
Jest dobra, i tania kawa w starbucksie, ale za to jedzenie nie ma smaku. We wszystkim jest pełno cukru. Z drugiej strony, na dziale słodyczy i płatków śniadaniowych czuje się jak małe dziecko w sklepie z zabawkami. A propos dzieci, to mają tu takie wspaniałe możliwości, jest tyle do zrobienia. + kto by nie chciał, iść do 3 piętrowego sklepu z zabawkami na Time Square, który między piętrami ma użytkowy diabelski młyn ? :o
Ten weekend spędziłam nad Niagarą, i na rejsie po rzece św. Wawrzyńca - inaczej zwanej miejscem tysiąca  wysp. Ile bym dała, żeby mieć taką swoją wysepkę, gdzie woda jest przejrzysta.
To tyle jeśli chodzi o ten tydzień. Trzymajcie się <3

piątek, 5 lipca 2013

say hi to New York City


Tak wiec kilka dni po przylocie, wreszcie doszłam do siebie.
Wszystko tu jest przede wszystkim duże i amerykańskie, w dość klasycznym stylu. Żółte taxówki, murzyni z piłkami do kosza, duże samochody do porywania dzieci i wszystko w rozmiarze xxl.
Ludzie są sympatyczni praktycznie na każdym kroku, chociaż bywają wybuchowi.
Oczywiście, Polska 100 lat za murzynami, więc wszystko wydaje mi się ciekawe i nowe.
Manhatan miałam okazję widzieć przejazdem, kiedy jechaliśmy po dziadka. Choć trzeba przyznać, że już pierwsze wrażenie, jest niesamowite.
Jesteśmy teraz w domu dziadków w górach, w malowniczej miejscowości Forestburg. Przyjeżdżają tu w każdy weekend i święta, a chcą zamieszkać na stałe w przyszłym roku - więc zdążyłam w ostatniej chwili załapać się jeszcze na mieszkanie w NY.
Dzisiaj zakupy- czyli ucieszona Kola, a od poniedziałku Central Park, ocean, i inne :3

 co ja trawy nie skosze ?